z zewnątrz. Przed domem lub w ogrodzie. Przyłożyli ucho do ściany i słuchali. Istotnie ktoś szedł. Patrycyusz i Koralia doznali tego samego uczucia ulgi co ich rodzice niegdyś, skoro odgadli, że wróg się zbliża.
Ten ktoś tajemniczy obszedł dwa razy dom dookoła. Ale oni nie poznali czyje to kroki.
Potem przez kilka minut znowu trwała cisza. A potem szmer.
Patrycyusz rzekł głucho, jakby powtarzał tylko słowa skreślone przez jego ojca 20 lat temu:
— To szmer, jaki powoduje wyrzucanie ziemi łopatą.
Tak, to musiało być to. Ktoś kopał ziemię. I to nie przed domem, ale z prawej strony, koło kuchni.
Upłynęła godzina. Ziemia spadała ciągle z łopaty. Patrycyusz i Koralia odnosili wrażenie, że to dla nich kopią grób. Grabarzowi nie spieszy się. Odpoczywa, potem znowu wraca do roboty.
— Przestał kopać.
— Tak, Koralio. Wchodzi do westybulu. Poco zresztą słuchać. Wystarczy przypomnieć tylko sobie. Idzie w stronę kuchni, a potem słychać znowu uderzenia łopaty, ale o twardy kamień. A potem, potem, Koralio trzask łamanego kamienia.
Wspomnienia przeszłości mięszały się z faktami strasznej rzeczywistości. Przeszłość i teraźniejszość zlewały się w jedno. Przewidywali wypadki w tej samej chwili, kiedy one już się odbywały.
Wróg okrążył dom dwa razy, a potem nagle zdawało się „że szmer idzie wzdłuż domu, jak gdyby nędznik zmuszony był wznieść się wyżej, aby umieścić swoje narzędzia kaźni“.
A potem, potem, co stać się miało? Nie śmieli pytać o to napisu na ścianie.
Wróg wszedł z powrotem w głąb domu i za chwilę posłyszeli stuk jakichś przedmiotów nagromadzonych jeden na drugim. Takie same szmery w dwóch sąsiednich pokojach. Za zamurowanemi drzwiami, potem tosamo powtórzyło się za oknami, a potem jakiś szmer na dachu.
Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/119
Ta strona została skorygowana.