przyjaciel zajęty przedewszystkiem własnem bezpieczeństwem — nie zdążył jej stamtąd wydostać...
— Skąd pan to wie?
— Proszę spojrzeć na chodnik... Ya-Bon zostawił tu dla mnie znak... Nakreślił kredą trójkąt... złoty trójkąt...
— A co miał znaczyć ten strzał, któryśmy przed pół godziny słyszeli?...
— Przypuszczam, że pomiędzy Ya-Bonem a Szymonem wywiązała się walka i że Ya-Bon jest ranny — a Szymon...
— Szymon uciekł?....
— Lub nie żyje! Zresztą dowiemy się o tem za kilka minut...
Przystawili drabinę do muru ogrodowego. Gdy się znaleźli w ogrodzie skierowali się odrazu w stronę pawilonu. Don Luis szedł pierwszy. Szarzało już. Nagle don Luis obrócił się i rzekł:
— Nie omyliłem się — to oni!...
U drzwi wejściowych leżały dwa ciała splątane w śmiertelnym uścisku... z głowy Ya-Bona płynęła strugą krew po twarzy... Prawą ręką trzymał Szymona za gardło.
Ya-Bon był już trupem... Szymon Diodokis żył jeszcze.