Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

fotela głową w dół, a nogami do góry, zdjęli jej obuwie i pończochy. Przywódca zawołał: zaczynać. Natychmiast popchnięto fotel na kółkach w stronę kominka, gdzie płonął czerwono ogień. Pomimo knebla krzyk bólu zduszony wyrwał się z ust torturowanego, a pomimo więzów nogi zdołały się nieco usunąć.
— Bliżej, bliżej — wołał przywódca.
Patrycyusz Belval ścsnął w ręce swój rewolwer.
— Nie pozwolę już dłużej męczyć tak tego nieszczęśliwego!
Ale w tej chwili, kiedy zamierzał rzucić się naprzód, ujrzał coś, co go powstrzymało, coś najbardziej niespodziewanego. Vis a vis niego widniała twarz kobiety o wielkich oczach, rozszerzonych przerażeniem śledzących scenę, która się rozgrywała na dole. Kapitan Belval poznał Koralię!...