Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/29

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ IV.
SEKRET ESSARESA.

— Koralia — mateczka Koralia ukryta w tym domu, który napadli jej wrogowie. W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że równie jak on sam dostała się przypadkiem do wnętrza tego tajemniczego budynku, po chwili jednak odrzuci tę myśl jako zbyt nieprawdopodobną. W jakiż bowiem sposób mogłoby się jej to udać? A jeśli to nie przypadek, to co ona tutaj robi? Wszystkie te pytania kłębiły się w głowie kapitana, który nie umiał na nie znaleźć odpowiedzi, zahypnotyzowany formalnie ściągniętą grozą twarzyczką Koralii. Z dołu dał się słyszeć drugi krzyk, jeszcze przeraźliwszy niż pierwszy i Patrycyusz zobaczył nogi ofiary drgające z bólu ponad płomieniem ogniska. Ale tym razem nie spieszył już na pomoc, wstrzymany obecnością Koralii. Nie chciał się narażać, nie wiedząc, czy Koralia nie będzie potrzebowała jego obrony.
— Spocząć — zakomenderował przywódca. — Odsuńcie go od ognia. Przypuszczam, że ta nauczka wystarczy.
I zbliżając się do związanego rzekł:
— No i cóż, mój drogi, co powiesz? Jak ci się to podoba? A ty wiesz przecież, żeśmy dopiero zaczęli. Pamiętaj Essares, że jeżeli nie przemówisz, nie cofniemy się przed niczem, ale przygrzejemy cię tak, że ci się zrobi bardzo ciepło. No więc zgoda, co? Powiesz?
Przywódca zaklął straszliwie:
— Co? Co takiego? Nie będziesz mówił? Ale słuchajże uparty hultaju, czy ty się nie oryentujesz