utrudniony z powodu rewizyi na granicy... Wstrzymano więc na razie ten transport... Minął szereg miesięcy... Essares-bey przywykł do myśli, że złoto pozostanie już na zawsze w jego ręku... Postanowił sobie przywłaszczyć skarb... Tylko, że wspólnicy jego...
— Ci, których widziałem tej nocy...
— Właśnie ci sami... Od dłuższego czasu toczyli oni walkę ze swym dawnym przywódcą... I wczoraj właśnie był pan świadkiem kulminacyjnego punktu tej walki...
— Ale dlaczego właśnie wszystko to stało się wczoraj?...
— Dlatego, że tamci mieli powody do przypuszczenia, że worki ze złotem znikną w najbliższym czasie, może właśnie ubiegłej nocy... Sądzili przytem, że stosownie do praktyk dawnych, wysłanie transportu poprzedzone będzie pewnym sygnałem...
— Deszczem złotych iskier. Nieprawdaż?
— Właśnie... I ten to sygnał zaalarmował wczoraj całą bandę...
— I plan Essaresa nie powiódł się?...
— Nie, ale i plan jego wsporników spalił na panewce. Pułkownika zabił Essares. Tamci mogli zebrać tylko okruchy, które i tak miano im odebrać... Ale walka nie skończyła się jeszcze!... najtragiczniejsze wypadki rozegrały się dzisiaj rano... Według pańskich informacyi — jakiś człowiek wezwał pana do telefonu... Według wszelkiego prawdopodobieństwa człowieka tego zamordował Essares, a następnie sam padł ofiarą jednego ze swoich wspólników... A teraz, kiedy pan wie już wszystko — czy nie uznaje pan, że śledztwo w tej sprawie powinno być prowadzone niezmiernie dyskretnie... i że w tym wypadku należy odstąpić od zwykłych reguł...
— Owszem, przyznaję to...
— A zatem głuche milczenie?...
— Czy to będzie jednak możliwe do zrealizowania?
Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/73
Ta strona została skorygowana.