Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

— A dlaczegóżby nie?...
— Są przecież w tej sprawie trupy... Naprzykład trup pułkownika Fakhi...
— Samobójstwo...
— Trup Mustafy, którego musiano odnaleźć w ogrodzie Galliery...
— Jakaś prywatna zemsta...
— Śmierć Essaresa...
— Wypadek...
— Więc te wszystkie przejawy tej samej siły zbrodniczej — będą traktowane osobno, bez wykazania łączącej ich więzi...
— Nic nie wskazuje pozornie na to, że coś je łączy ze sobą...
— Publiczność może będzie innego zdania...
— Publiczność będzie tego zdania, które my jej nakażemy... Mamy teraz wojnę!...
— A prasa?
— Prasa będzie milczała!... Istnieje przecież cenzura...
— A w razie nowej jakiejś zbrodni?
— Nowej zbrodni?... Nie widzę powodu do takich przypuszczeń... Główni aktorowie tej afery nie żyją... Co zaś się tyczy komparsów Bourneffa i towarzyszy — to znajdą się oni wkrótce w obozie koncentracyjnym... Miliony zaś należą się Francyi...
Patrycyusz Belval pokręcił głową z powątpiewaniem.
— A pani Essares, panie sędzio?... Nie możemy lekceważyć tak wyraźnych pogróżek jej męża...
— On już nie żyje...
— Ale groźby pozostały w mocy. Stary Szymon potwierdzi to.
— Szymon jest napół obłąkany...
— Właśnie, dlatego — umysł jego zachowuje świadomość niebezpieczeństwa z całą intensywnością... Nie, panie sędzio, walka jeszcze nieskończona... Może ona się dopiero zaczęła...
— A więc, kapitanie, cóż panu przeszkadza strzedz bezpieczeństwa pani Essares?... Niech pan