— Jedno i to samo przypuszczenie nasuwa się nam... znienawidzone imię...
— Essares!... — wykrzyknęła trwożnie Koralia.
— Prawdopodobnie.
Koralia skryła twarz w dłoniach.
— Nie... nie... to niemożliwe... Niepodobna, abym ja była żoną mordercy mej matki...
— Nosiłaś tylko jego nazwisko, nie byłaś mu nigdy żoną... Słyszałem to na własne uszy, jakeś mu to powiedziała w wigilię jego śmierci... Na razie nie możemy stwierdzić niczego z całą pewnością, ale nie zapominajmy, że on był pani złym duchem... I uprzytomnijmy sobie, że Szymon Diodokis przyjaciel i spadkobierca uniwersalny mego ojca — dlatego najprawdopodobniej przyjął u Essaresa obowiązki zarządcy domu i sekretarza, że snuł jakieś plany zemsty...
— Nie wykonał ich...
— Skądże o tem wiedzieć możemy?
Czyż wiadomo nam — w jaki sposób nastąpiła śmierć Essaresa?... Bezwątpienia to nie Szymon go zabił, ponieważ znajdował się wówczas w szpitalu... Ale może zabójca wykorzystał jego polecenie? Zresztą zemsta może przybierać najróżniejsze formy... Szymon zapewne stosował się do wskazówek mego ojca... I dlatego głównym jego celem było połączenie naszych istnień... To on kolekcyonował nasze fotografie... To on — nie wątpię przysłał mi klucz od furty ogrodowej wraz z listem, którego niestety! nie otrzymałem...
— Jakto więc pan nie sądzi, że ten tajemniczy nasz przyjaciel, którego krzyk słyszał pan przez telefon — został zamordowany?...
Nie wiem. Może Szymon nie działał sam, ale miał jakiegoś pomocnika. W każdym razie jasnem [1] jest dla mnie teraz, że Szymon trzyma w swem ręku rozwiązanie zagadki naszej przeszłości... A Szymon Diodokis żyje...
I Patrycyusz dorzucił:
— Żyje! ale zwaryował!... I nic możemy mu ani
- ↑ Zamienione linijki zaczynające się od "W każdem razie" oraz "miał jakiegoś".