Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

— Nie. On nie miał pojęcia jak ekspedyowano worki z piwnicy, która służyła tylko za skrytkę prowizoryczną.
— Więc jednak ekspedyowano złoto z domu? Skądże więc można wiedzieć, że tensam wypadek nie zdarzył się i tym razem.
— Tym razem pełniliśmy straż tak pilnie, że nie mogło to ujść naszej uwagi. Stary Szymon sam jeden nie mógł upilnować.
Patrycyusz zapytał znowu:
— Czy panowie nie wiecie nic więcej o nim?
— Chyba że nie. Aha, a jednak coś się zdarzyło dosyć osobliwego. Popołudniu tego dnia, kiedyśmy to złożyli wieczorem wizytę Essaresowi otrzymałem list, w którym Szymon dawał mi pewne wskazówki. W tej samej kopercie znajdował się inny list, włożony tam widocznie przez omyłkę.
— A co było w tym liście? — zapytał Patrycyusz z mimowolną trwogą.
— Była tam mowa o jakimś kluczu.
— Czy nie przypomina pan sobie więcej?
— Mam ten list przy sobie. Oto on... Schowałem list, aby go oddać Szymonowi. To bezwątpienia pismo Szymona.
Patrycyusz pochwycił kartkę papieru, na której zaraz ujrzał swoje imię. Tak jak przeczuwał list był przeznaczony dla niego. To był właśnie ten list, którego nie otrzymał.

„Patrycyuszu! Tego wieczora otrzymasz klucz, który otwiera w uliczce zbiegającej ku wybrzeżu Sekwany dwie furtki. Jedną na prawo, wiodąca do ogrodu kobiety, którą kochasz. Druga na lewo, do ogrodu, gdzie naznaczam ci spotkanie 14-go kwietnia o godzinie 9-tej rano. Ta, którą kochasz, będzie tam także. Dowiecie się kim jestem i do jakiego dążę celu. Dowiecie się oboje o faktach z przeszłości, które was jeszcze bardziej zbliżą jedno do drugiego.

Od dnia 14-go kwietnia walka, która się zaczyna tego wieczoru będzie okrutną. Jeżeli