A w ich zbutwiałej prawicy
Rdzewieje klinga szablicy.
(Wasilewski.)[1]
To ludzie widzieć mogą.
Ale głębiej pod ziemią, w pieczarach nieznanych, gdzie nie postała nigdy stopa śmiertelnika, jest inny zamek królewski, wspanialszy.
Nie budowała go ręka człowieka, nie ludzkie siły wzniosły olbrzymie sklepienia i potężne kolumny. Szereg komnat jaśnieje też nieziemskiem światłem, w którem igrają tęcze z purpury i złota, lśnią iskry stali i błyski żelaza.
Ściany tam zdobią tarcze i sztandary, prastare karabele, hełmy i pancerze; z kosztownych rękojeści bije blask drogich kamieni i tysiącem barw świetlnych mieni się w powietrzu.
Pośrodku stoły dębowe, złotogłowiem zasłane, na nich miód stary w kosztownych puharach.
Dokoła stołu zasiedli królowie, w godowych szatach, w płaszczach purpurowych, korony na ich czołach, wyraz powagi na licu, a berło władzy w dłoni.
Siedzi Lech stary, Krakus, Wanda, Piast kołodziej, Mieczysław z krzyżem, Chrobry ze Szczerbcem u boku, Krzywousty z Żórawiem, którym gromił wrogów w 47 bitwach, Łokietek, co 3 razy na tron wracał, Król chłopów i Jadwiga, Jagiełło, dwóch Zygmuntów, Stefan Batory, Sobieski, pogromca Turków i obrońca wiary, i wielu innych, o twarzach mniej jasnych, mniej królewskiem spojrzeniu.
Siedzą i gwarzą o tem, co słychać na ziemi; czasem łza błyśnie w zmartwiałej źrenicy, czasem rozświetli ją uśmiech radości, strzeli z niej pro-
- ↑ Fragment poematu „Katedra na Wawelu“.