i z licznym pocztem rycerstwa odprowadził go aż do granic swej ziemi.
Mieczysław I nie mógł wojować z Niemcami: wiedział doskonale, że ich nie pokona, że jest na to za słaby. Dlatego przyjął opiekę cesarza i udawał wiernego sługę, a uczył swoich sztuki wojowania.
I Bolesław nie miał ochoty do walki z tak potężnym nieprzyjacielem. Przyłączał sąsiednie słowiańskie plemiona, Pomorzan, Wiślan około Krakowa, zajął i Kraków, lecz z Niemcami starał się zawsze o zgodę.
Tymczasem kraj urządzał i powiększał zastępy rycerstwa: gromadził ludzi, zbroił, wynagradzał hojnie i uczył posłuszeństwa i karności. Miał rycerstwa wcale niemało, ale cesarz miał więcej, o, daleko więcej!
Więc rad był bardzo z przyjaźni Ottona, i szczerze go zmartwiła wieść o jego śmierci.
Bo następca Ottona był zupełnie inny. Dumny Niemiec nie chce przyjaźni z jakimś tam obcym władcą, wymaga od Bolesława posłuszeństwa, żąda hołdu, tembardziej, że polski książę chce zagarnąć Czechy, które go na tron zapraszają.
Cesarz Henryk II pozwoli Bolesławowi zasiąść i na czeskim tronie, ale pod warunkiem, że sam będzie jego zwierzchnikiem. Niech Bolesław go