Strona:Legendy, podania i obrazki historyczne 02 - Chrobry.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

W innej komnacie uczy się gromadka chłopiąt. Nie mają książek, tylko niewielkie tabliczki, woskiem pokryte, i cienkie pałeczki. Używają ich jednak rzadko, dla zapisania trudniejszego słowa, daty. Tylko nauczyciel książkę ma w ręku. Książkę łacińską. Czyta głośno zdanie, wyraźnie wymawiając każdy wyraz, — potem tłumaczy zwolna, objaśnia. Gromadka powtarza za nim każde słowo. Gdy zdanie zrozumieli, powtórzyli, powinni je już umieć, zapamiętać. Nauczyciel tłumaczy nowe.
Żaden z nich nie ma książki, a dlaczego?
Bo książka w owych czasach to rzecz bardzo droga.
Chodźmy na chwilę do bibljoteki klasztornej. Ogromne księgi stoją tu na półkach podobnych do szafy, osłoniętych z góry i z boków, leżą na wysokich drewnianych pulpitach, przykute do nich srebrnymi łańcuchy. Klasztor bogaty: jest ich więcej niż 20!
Ale jakie to książki! Wielkie, grube, ciężkie. Oprawa drewniana ze srebrnem okuciem, albo cała ze srebrnej blachy, — niekiedy pozłacana lub z kości słoniowej, wysadzana drogimi kamieniami, zamykana na srebrne klamry.
Cenne muszą być książki, gdy takiej sukienki uznano je godnemi? Bardzo cenne. Otwórzmy jedną. Nie z cienkiego papieru jej poważne karty, lecz z pięknego, grubego pargaminu, czyli gładko wyprawnej skóry. Taka kartka się nie rozedrze, est mocna i trwała.
A litery? Niepodobne także do dzisiejszych: