tyce — odmiennej od ugodowej taktyki Dmowskiego; jakkolwiek jest za mm „Kurjer Warszawski“, co do którego wiadomo, że wszystko jedno, za kim on jest, bo nie znosiwszy jeszcze trzewików, w których kroczył za tryumfalnym rydwanem Dmowskiego, wskoczył w kazirodcze łoże koncentracji, bo dla „Kurjera“ wczorajszy Cyceron jest dziś Katyliną, a dzisiejszy Katyliina jutro będzie Cyceronem; jakkolwiek jest za nim „Goniec“, który na czas wyborczy od secesjonizmu o mało co nie rzuca się w objęcia sjonizmu, opłakując, że żydów tak źle traktowano ongi w prasie, i przez delikatność nie wymieniając imienia „Gońca“; jakkolwiek jest za nim demokratyczna „Nowa Gazeta“, jako za grzesznikiem przeciwko zasadom demokratyzmu, i błogosławi go trójkątem Dawidowym z tylu, podczas gdy z przodu wystawia do match’u z nim białego murzyna Johnsona-Jerzego-Jankowskiego, który traktuje Kucharzewskiego, jako plantatora, handlującego ciałem mieszczan żydowskich; jakkolwiek ostatnio złożyła trzy grosze na jego kandydaturę „Gazeta 2 grosze“, a „Gazeta Warszawska“ z lekceważącym gestem pomazała go na jedynego kandydata, który... nie potrafi zastąpić Dmowskiego, ale winien to uczynić, — to jednak takiej opinji odrutowanej, jak popękany we wszystkich kierunkach garnek — za całą opinję uważać nie możemy.
Wobec tak prawdziwej, acz bolesnej wymowy cyfr, pozwalamy sobie mniemać, że czas jest uwolnić się z pod teroru „niebez-