„Markowem w białych rękawiczkach“ głosować nie będą.
Albowiem mogłaby przyjść na nich jasność wielka, która rzekłaby im, że równouprawnienie żydów nie jest rajskim ptakiem, zamkniętym w klatce w Petersburgu, a którego p. Kucharzewski jeden nie chce wypuścić, że, przeciwnie, w chwili gdy projekt rządowy powiada: 10% żydów w samorządzie, a p. Kucharzewski powiada: 49%, ale nie 51% — to uznawać go za antysemitę dlatego, że nie powiada: 100%, a siebie samych uważać za wielkich demokratów i przyjaciół Polaków — niema żadnej zasady.
Kupić nie kupić — potargować można, i żydzi, którzy mają interes na 10%, a krzyczą: albo nic, albo 100%, są ludźmi conajmniej nie znającymi się na interesach. Są anty-polakami bez rękawiczek, bardziej niż p. Kucharzewski jest antysemitą w białych rękawiczkach.[1]
- ↑ Musimy zaznaczyć, że określenie „Markow w białych rękawiczkach“ w stosunku do p. Kuchcikiewicza jest tylko w połowie prawdziwe. Nie jest on wcale Markowem, jego pomysł rozszerzenia miast, aby przeszkodzić przeobrażeniu samorządu na gminę chasydzko-nacjonalistyczną z prawami rządzenia całą polską ludnością ocalałą w miastach, mógł się wydać antysemickim tylko opiekunom żydowskiego erewu. Ale to pewna, że jest on w istocie człowiekiem w białych rękawiczkach, bardzo pożądanym w dyskusyi salonowej, ale nie wiele obiecującym, jako szermierz w parlamencie. Nie był on wcale antysemitą na serjo, ale też przez cały czas nie był na serjo przeciwnikiem narodowo-demokratycznego programu i wogóle jakimkolwiek anty. Jest to miły i zacny człowiek, którego żal nam do utar-