Straszny rok! Ten patos gazeciarzy
I ta rzeź przeklęta, i ta krew,
Co się dymi z ludzkości ołtarzy...
Duszę zmęczył mi ten mordów siew!
O miłości! — gdzie twych prac owoce?
O rozumie! — gdzie twych trudów plon?
Chciwa uczta gwałtów i przemocy
I kartaczy górujący ton!
A ten rok gotuje i dla wnuka
Nowych wojen, nowych sporów siew!
Próżno duch wolności w świecie szuka,
Świętych uczuć zamilkł tkliwy śpiew!
Gdzie nienawiść szałem dusze spęta,
Gdzie się mściwość wykąpała w krwi,
Jęczy ziemia, na wieki przeklęta!...
Jedna tylko ty, poezjo święta,
Córo niebios, jedna milczysz ty!
Ach! twój głos się zerwał zagłuszony!
Twoich lic nie widzi niczyj wzrok...
Giń, jak kwiat w pustyni zagubiony,
Jako gwiazda, co upadła w mrok!
Precz, ach, precz! — fatalne to zwątpienie!
Jakżem śmiał poezyi przekląć cud?!
Jeszcze-ć żyją serca, co natchnienie
Czerpią z świętych jej, Kastalskich wód...