mężem jest ten, który żonie ofiarowuje gorsze brylanty, niż kochance! I czyż w dalszym ciągu nie wypadałoby uznać za bardzo delikatnego i ceniącego miłość swojej żony tego właśnie męża, który płaci kochance brylantami, a żonie... tylko sercem? I czyliż żona me powinna uważać za zupełnie straconego tego męża, który ofiarowuje tylko jej brylanty, a kochnce — nic?... Ten jest widać prawdziwie kochany po za domem i może dla żony nie ma nic, prócz kamieni... naturalnie drogich.
Słowem, jest to kwestja niesłychanie zawiła psychologicznie. Na szczęście jest to kwestja zupełnie burżuazyjna — którą szanujący się demokrata może się nie zajmować. Może śmiało pozastawić brylantową miłość tym panom, którzy częściej doczekują się rozmiękczenia mózgu, niż szczęśliwego brylantowego wesela...
A dlatego właśnie wydało mi się, że lepiej będzie, jeżeli postaram się zająć waszą uwagę trzema typowemi przykładami małżeństw wielkich poetów. Opowiem wam o losach trzech poetów, z których jeden ożenił się z kobietą przeciętną, drugi — z mądrą i wykształconą, trzeci — z głupią i analfabetką...
Opowiem wam o pani Natalii Puszkinowej, o lady Byron i o Matyldzie Heine.
∗ ∗
∗ |
Puszkin ożenił się z kobietą przecięt-