był dla niej i jakim umiał być dla niej jednej...
Więc kiedy stanął wobec ewentualności śmierci, wyzwany na pojedynek — postanowił dowieść jej, prócz miłości, swego szacunku dla jej uczuć i zabezpieczyć jej przyszłość swojem imieniem i testamentem: przed pojedynkiem ożenił się z nią, spraszając na oryginalnę ucztę ślubną samych przyjaciół i przyjaciółki, żyjących w stanie tak zwanego faux ménage — wolnego małżeństwa... Chciał im jakoby dać dobry przykład z siebie...
A na łożu cierpień, dręczony przeczuciami zgonu, błagał Opatrzność w wierszach pełnych humoru i rozpaczy, aby go pozostawiła in statu quo przy żonie; albo troskał się myślą o tem, co stanie się z jego „anielsko-słodką Matyldą“
I pisał wtedy pełne czułości dla żony wiersze, o których ona nie wiedziała... Ale nie potrzeba jej było poznawać je, bo miłość jego czuła w każdym ruchu jego już bezwładniejących, a zawsze błyszczących oczu...
A dzięki tej miłości Heinego dla żony poezja niemiecka wzbogaciła się np. o taki brylant, który pozwolę sobie przytoczyć tu w swoim przekładzie:[1]
- ↑ Por. „Rymy i Rytmy“. Tom III.