Strona:Leo Belmont - Jej pierwsza noc miłości.djvu/1

Ta strona została uwierzytelniona.
  Dodatek do „Wolnego Słowa”.  
  LEO BELMONT.  
Jej pierwsza noc miłości.
NOWELA.

Całowały go tak na odjezdnem, jakby go nigdy więcej nie miały obaczyć. Oczyma pełnemi miłości siostrzanej patrzyły na niego z pod welonów żałobnych. Zwłaszcza najmłodsza z trzech nerwowo tuliła się do jego piersi, zaglądała z pieszczotą natrętną w jego wyschnięte, przepłakane oczy i mówiła:
— Przysięgnij... przysięgnij... że nie będziesz myślał o żadnem głupstwie. Ty taki mądry, taki odważny, taki cudownie cierpliwy... Ty to potrafisz znieść... Pamiętaj, że to byłby grzech, śmiertelny grzech...
Drżącemi palcami głaskał jej twarz dziecka, kiwając głową na zgodę, ale po jego ustach przemykał uśmiech krwawej ironii...
— Wiem — szeptała żałośnie — ty nie wierzysz, że to grzech... Ach, mój Boże, gdybyś ty się tego bał!.. Pamiętaj, że ona patrzy na ciebie z nieba. Ona każe ci żyć, by ktoś o niej tak pamiętał, jak ty... ty jeden...
Darła mu serce tą czułą pociechą...
— Tak... tak... — odpowiadał — patrzy z nieba...
I zamykał oczy, w których był ból bezbrzeżny. A usta krzywiły się gorzkim uśmiechem niewiary...
— Braciszku, wiem, że jestem głupia... Ale pod tym względem to ja rozumiem więcej, niż ty... Ona pa-