Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeden nocleg pociągnął za sobą następne, nader miłe. Hrabia Wilhelm Dubarry oświadczył, że został oczarowany z kretesem przez swoją małżonkę, w której odkrył nieznane mu czary i zrzeka się zamiaru udania się w podróż dalszą:
— Nie spodziewam się piękniejszych odkryć — zakończył — i zostaję... zwłaszcza, że na zamierzoną podróż do bieguna nie mam środków... a nawet na bliższą — do sąsiedniego miasteczka.
I sypialnia hrabiny stała się naraz w określone przez nią dni sypialnią małżeńską.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dalsze perypetje tej oryginalnej historji o powrocie marnotrawnego męża nadawałyby się do noweli włoskiej w stylu Boccacia. Zarzucamy na nie zasłonę dyskrecji. Podajemy tylko szkielet takiej noweli dla wyjaśnienia jej związku z następującą potem sprawą życia pani Dubarry, noszącą już znamiona sielanki... tragicznej, rzuconej na piękne tło wybrzeży francuskich północnego morza.
Pani hrabina miała dwie fertyczne garderobiane, które serdecznie lubiła. Obie zdawały się nieskazitelnie czystemi. Pewnego dnia przyszedł do hrabiny lokaj Giuseppe i dyskretnie prosił o pomoc, albowiem pan jego odbija mu kochankę, czarnobrewą Józefinę. Pani Dubarry nie chciała wierzyć. Jej Wilhelm tak ją upewniał, że wobec jej czarów zbrzydły mu wszystkie inne kobiety, iż postanowiła rzecz zbadać osobiście.