Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

tów, którzy nie chcą zrozumieć cudów przewrotu, dokonanego przez lud paryski, trzeba leczyć... kaźniami.
— Oho! obywatelu Guillotin... Nie starczy ci toporów.
— To się wymyśli maszynę do zabijania.
— Pan ją wymyślisz?... Winszuję.
— Ja!... Wtedy mi pan powinszujesz...
Głos jego brzmiał posępnie. Wtem konie zatrzymały się. Rzuciwszy spojrzenie przez okno, dodał:
— Wysiadam tutaj. W tem ustroniu będę myślał właśnie nad zbudowaniem takiej maszyny, która przyda się... rewolucji. Żegnam!
Książe d‘Angremont wychylił się z okna pocztowego wozu i rzucił za nim:
— A jak wymyślisz, to polecam się... pańskiej maszynie!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie przeczuwał, rzucając ten żart, że ów doktór udoskonali maszynę włoską, co nazwisko jego uczyni wysoce historycznem, i że on, d‘Angremont, będzie pierwszą ofiarą gilotyny!

ROZDZIAŁ IV.
Policzek.

Salenave chrapał...
Księciu d‘Angremont wypadło obudzić go,