i natchnienia — zapomniała szybko, zniosła też najbliższych lat konstytucję i że... Napoleon zupełnie obchodził się bez niej. Stoi ona jednak na wstępie wielkiej epoki — mimo swych kapitalnych błędów, jest wyrazem olbrzymiego postępu uczuć i myśli, a dlatego jestem natyle znarowiony, że... przez tradycję muszę jej oddać hołd!
Był piękny wiosenny poranek roku 1790.
Pani Dubarry dano znać, że przybył w odwiedziny do niej książe do Brissac, gubernator wojenny Paryża. Pozostawiła natychmiast dwóch swoich gości w altanie parkowej, gdzie śród strzyżonych cisów i posążków, przedstawiających Amorka w mnóstwie póz, raczyli się kruszonem i gawędzili — i pobiegła, szeleszcząc jedwabiami, do sali, gdzie oczekiwał gospodynię sędziwy książę.
Rozpromieniła się biegiem i radością tego spotkania i przybyłemu wydała się tą zwinną, swawolną dzieweczką, jaką ujrzał ongi w przelotnem zetknięciu, o którem oboje myśleli, spoglądając na siebie podczas przyjęć dworskich, ale nigdy — jakoby naskutek milczącej umowy nie wspominali. Kiedy brzęknął ostrogami i pochylił ku jej subtelnym palcom wysoką postać i siwiejącą głowę, aby złożyć na jej ręce długi