Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

na czele, obronilibyśmy własne głowy i prerogatywy tronu, lub leglibyśmy pokotem!... Bo czego nie rozumiem, to tego, że...
Ale już stali na progu altany, gdzie dwaj obecni z szacunkiem skłonili się wchodzącemu z hrabiną jej gościowi, a kawaler d’Escourt zaraz pochwycił:
— Czego to mądry książę de Brissac nie rozumie?
— Nie rozumiem, — rzekł książe, siadając na marmurowej ławie — że lud kocha króla, a więzi go, jak jeńca, że okazuje monarsze jawną wzgardę, a jednocześnie wlecze go z okrzykami miłości w otoczeniu przekupek i woziwodów z Wersalu do Paryża!... Byłoby to homerycznie śmieszne, gdyby nie zakrawało na tragedję!... Co za poufałe cackanie się z królem, nienawidzonym i deptanym. Nie rozumiem! Ten motłoch czuje, że mu potrzeba króla, jak ul potrzebuje królowej. Ale rój pszczeli od wieków zachowuje swój byt, podążając za swoją królową, a tu...
— Jest może to samo — zauważył kawaler d‘Escourt, albowiem królowa pszczół jest więźniem ula. Nie rusza się, gdy one hasają po łąkach. Więc może i Francja przez instynkt samozachowawczy tak czepia się swojego króla, czyniąc go jeńcem narodu, aby... nie „zwiał“ swoim poddanym.
— To dowód, że Francja nie chce republiki... Nikt o niej nie myśli! wtrącił Maussabré. Czytuję „Przyjaciela ludu“ Marata. A przecież i ten skrajny fanatyk, kryjący się przed policją i reda-