Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Młody Maussabré dowodził, że rewolucję robią głodni, albowiem „sytych, mających zawsze coś do stracenia, niepodobna pobudzić do ruchawki“. Kawaler d‘Escourt twierdził naprzekór temu, że zgłodniali tępieją, jak bydło, i trwają w niewolniczej pokorze; raczej syci, którzy poznali wartość dobrego żeru, zdradzają niepohamowany apetyt i popychają głodnych, aby wywalczyli dla nich przywileje stałego żerowiska. Powoływał się na „burżuazję, która jedzie na karkach ludu do władzy“. Książe de Brissac rzekł:
Ergo rewolucja jest li spekulacją nasyconych żarłoków na głodzie ludu! Tembardziej zasługuje na potępienie!
— Tembardziej daje się usprawiedliwić — rzucił podniesionym głosem Maussabré. Bo skoro istnieje głód...
— To wypadałoby dbać o oświecenie ludu, aby nie szedł na lep agitatorów, którzy po jego karkach pną się do władzy — przerwał d‘Escourt.
— Czy głodni zrozumieją? — spytała pani Dubarry z niedowierzaniem.
— Myślę, że nie... Powiadam tylko, co zrobić wypada, wiedząc, że robimy częściej to, czego robić nie wypada — odparł d‘Escourt, roześmiawszy się niezwykle głośno.
I dodał z flegmą, śledząc kółka dymu, które wypuszczał, zaciągając się z bursztynowej fajeczki:
— Zresztą wszystkie teorje lecznicze są djabła warte. Rewolucje były i będą zawsze — bo żadna nie doprowadzi do kresu. Rewolucja jest