Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XIII.
Jego ostatnie dni.

Przed niewielu dniami — już po wdarciu się tłumu do Tuilleries — kiedy król zdołał uspokoić awanturników, wdziawszy czapkę frygijską i przepijając do żołnierza z podanej mu flachy — naraz wykryło się, że straż królewska została zwiększona przez komendanta Paryża ponad zezwoloną normę — trzykrotnie.
Konstytucjonaliści podnieśli krzyk zgrozy. Król dowiedział się nocą od swego ministra o grożącym komendantowi, księciu de Brissac, areszcie. Jego stosunek z ex-faworytą królewską czynił go już dawniej podejrzanym w obliczu Rewolucji.
Król posłał osobę zaufaną do księcia de Brissac, aby uprzedzić go o wymierzonym przeciw niemu rozkazie uwięzienia i doradził mu ucieczkę.
Poseł królewski przybywa — budzi księcia de Brissac.
— Musisz uciekać, książę. O świcie przyjdą cię aresztować. Koń czeka. Jest północ. Chwała Bogu, — dość czasu. O świcie będziesz już daleko...
— Dobrze. Podziękuj Najjaśniejszemu Panu. Możesz konia zabrać.
— Jakto... a książę?
— Książęta de Brissac nie uciekali nigdy...