czynnym pierwszym ministrem i jego promowanym następcą.
Właściwie dotąd jej zleniwiała w zbytku i wygodach główka obojętną była na wielką politykę. Ludzie na dworze przesuwali się przed nią, jak zajmujący aktorowie zabawnej komedji. Wolała być widzem, niż występować na wielkiej scenie dyplomatycznej. Wybór króla zadowolnił jej próżność. Dopiero d‘Aiguillon rozgrzał jej dalsze ambicje, rozwiał obojętność na intrygi polityczne dworu — przestraszył ją groźbą utraty stanowiska faworyty, podniecił nadzieje perspektywą zaślubin monarchy, nadewszystko związał jej los ze swoim, jako kochanek, rekompensujący jej żarem zmysłów fikcję namiętności królewskiej. Pociągnął ku sobie, zmusił ją do myślenia o własnej sławie i interesach.
Dla niego zamęczała słabego króla wiecznem memento o „niebezpiecznym Choiseul‘u“ — i wygrała w tej cierpliwej walce.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Piszemy dzieje serca pani Dubarry. Nie mamy, niestety, dość miejsca na politykę epoki. W pożądaniu skrótu sprawy historycznej uciekamy się do malujących z wybornym lakonizmem wypadki tego okresu dwóch listów cudzoziemca, obracającego się na ówczesnym dworze hrabiego Lorenzo di Belmonte, informującego o życiu francuskiem swego stryja (dziada kardynała). List pochodzi z r. 1770.