W ciągu kilku miesięcy wszyscy przyjaciele Choiseul‘a znajdowali się w śmiertelnym dreszczu. Ich kreaturom odbierano urzędy. Kobiety niepokoiły się o losy swoich mężów i bardziej jeszcze o karjery kochanków. Terror panował przez kilka tygodni. Na szczęście swoje, wrogowie d‘Aiguillona prędko przycichli, uderzyli w pokorę. Zbyt byli zadłużeni, aby porywać się do walki, i wyżebrali sobie przebaczenie. Przed faworytą królewską, po kapitulacji domu książęcego Condé, skapitulował dom Orleański.
Pani Dubarry interesowała się tem wszystkiem mało. Zwolniona od grozy — Choiseul‘a, mając oporę w kochanku d‘Aiguillon‘ie i w jego kreaturach, tonęła teraz w zbytku, który zaćmiewał pałace kalifów Bagdadu i zamki wróżek z bajek „Tysiąca i jednej nocy“. Jej ręce były przetakiem, przez który przesypywały się miljony. Ogarnął ją szał trwonienia. Deszcz złota lał się na tłoczących się w jej przedpokojach dostawców, krawców, modystki, hafciarki. Suknie jej piętrzyły się koronkami, szumiały jedwabiem, głaskały oczy aksamitem i atłasem.
Wpółnaga, pod lekką gazą, przyjmowała za obudzeniem artystów mody i handlarzy dzieł sztuki, służących arcydziełami kaprysom jej wymyślnej fantazji. Nie było dnia bez drogiego kupna, lub imponujących zamówień.
Jej biografowie[1] zadali sobie trud przej-
- ↑ Bracia Goncourt. „Pani Dubarry“ rozdz. VIII.