Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

komity architekt Ledoux dźwignął pałac — pieścidełko. Był tu szereg salonów, składających się na czarodziejski buduar. Boazerje z rzeźbami, malowidła, rzeźby, dzieła sztuki snycerskiej i złotniczej, materjały: marmur, jaspis, malachit, kość słoniowa, wszelakie rodzaje drogiego kamienia i przywiezionego zza dalekich mórz drzewa — wszystko to nie poddaje się opisowi. Bolesnem jest pomyśleć, że te czary, które stworzyli słynni mistrze czasu, zaprzepaściły się bez wieści; cząstka tylko ocalała i budzi podziw znawców, świadcząc o swoistym geniuszu i wielkim smaku owej epoki. Wskrzesił te cuda czarodziej pędzla Moreau, malując uczty u pani Dubarry: na wspaniałem tle pałacowej sali Luciennes bawi się wesoło strojne towarzystwo wokół pięknie zastawionego stołu i liczna służba uderza świetnemi barwami liberji.
Zwraca na tym obrazie szczególną uwagę mały murzynek Zamore — rodzaj dwunogiego mopsa, towarzysz zielonej papugi — w turbanie wschodnim z pióropuszem, w różowym kaftanie i różowych spodeńkach.
Ów Zamore, przywieziony przez księcia Conti, jako chłopiec dziesięcioletni stanowił podarek książęcy dla faworyty. Wydawał się ciemnym ptakiem afrykańskim w złoconej klatce Luciennes. Bawił gości. Był ulubieńcem hrabiny. Z pazia wyrósł na... małoletniego zarządcę pałacu. Mianował go nim w chwili kaprysu rozbawiony monarcha, wyznaczając sutą pensję 6000 liwrów!