Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

Jednak jest cierń w jej życiu — tama, opierająca się wszystkim jej atakom. Jest nią „mała ruda“, małżonka „młodego, źle wychowanego grubasa“. Tak nazwała Marję Antoninę i delfina, wnuka królewskiego, Temi terminami określa ich w rozmowie z królem, uskarżając się na oboje, że jej nie szanują. Przyszła królowa, odkąd przybyła z Austrji i zaślubiła następcę tronu, nie raczyła przemówić do niej ani słowa. Jeszcze surowa w cnocie, nie rozumiejąc swobody francuskiego obyczaju, uczuwa wstręt do miłośnicy królewskiej, da jej w listach do matki jedyne określenie: „najgłupsze, najzuchwalsze stworzenie, jakie sobie można wyobrazić“. Niechęcią swoją zaraża cnotliwego zawsze małżonka. Nigdy nie uczyniła nawet gestu konwencjonalnej grzeczności, wskazującego, że mogłaby zaliczyć taką Dubarry między damy swego dworu.
Napróżno Marja Teresa rozkazuje córce w listach pozbyć się tej przekorności, gdyż „nie należy rozdrażniać monarchy, którego Austrja jeszcze musi przeprosić za pierwszy podział Polski“. Sytuacja trwa bez zmiany i Ludwik XV czuje się umęczony łzami Dubarry z powodu jej poniżenia; on pragnąłby widzieć jej liljowe czoło zawsze bezchmurnem, wiecznie uśmiechniętemi jej różowe usteczka.
Przybywa nowy poseł austrjacki Mercy-Argenteau. Lecz i ten boczy się na myśl złożenia hołdu „królewskiej dziewce“. Monarcha Francji chce skorzystać ze sposobności, pogodzić małżonkę wnuka z panią Dubarry. Puszcza się