tnie przyjęła nieszczęsnych posłów z Polski, przychodzących prosić o pomoc dla swojej ojczyzny, rozdartej przez zaborczych sąsiadów... że nie słyszałam, co mówią, myśląc naówczas o pięknym Dauberval‘u, który zamierzał ku memu żalowi jechać do Rosji... Wyraziłaś się, że do owej zbrodni Europejskiej nie dopuściłby Choiseul, gdybym nie była wmięszała się raz jeden do polityki — i to niefortunnie...
Pani Forcalquier spuściła oczy, purpurowa ze wstydu.
— Ach, hrabino... musisz mnie nienawidzieć!
Pani Dubarry uśmiechnęła się smętnie.
— Wcale nie!... Przecież nie mogę się równać z panią Pompadour. Miałaś pani słuszność we wszystkiem. Ale cóż ja jestem winna, nieboga? Taką się urodziłam... A nie miałam śród swoich przyjaciół dla pokierowania mną... księżnej Forcalquier. Mam tysiąc wad. Teraz już na zmianę mojej lekkości zapóźno!
— Ale nie zapóźno na przyjaźń! — zawołała wzruszona księżna. Pani jesteś poprostu bonne fille... a jako taka przechodzisz tysiąc pań Pompadour. Przy tysiącu wad masz miljon zalet. Jest to proporcja cudowna...
I zawarła ją w swoich objęciach...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Odtąd przychodziła niekiedy odwiedzić Joannę. Nie próbowała jej zmienić — to było niemożebnością. Zjawiała się, aby popatrzeć na nią,