Tym razem Ludwika podjęła próbę nanowo. Jeżeli nie była bardziej orężną, niż przedtem, to król, postarzały i osłabiony na zdrowiu i umyśle, wydawał się bardziej podatnym na jej kazania. Karmelitka sparaliżowała konkurujące ze sobą zabiegi hrabiego Dubarry, d‘Aiguillon‘a i Terray‘a, zanim wszyscy trzej opatrzyli się i otrzymali nauczkę od hrabiny. Król nie podał ucha żadnemu z trzech znamienitych kusicieli i odsunął od siebie podszepty innych. Z jakąś trwogą mistyczną oczekiwał zbliżających się świąt Wielkiej Nocy. Ludwika potrafiła go przekonać, że jeżeli się nie opamięta, „poczuje na sobie rękę Bożą“ w czasie przystąpienia do ołtarza w święto Zmartwychwstania tego roku.
Napozór była sojusznicą pani Dubarry, stawiając przeszkody królowi na drogach nowych awanturek miłosnych. W istocie była dla niej przeciwniczką niebezpieczniejszą od utytułowanych kuplerów. Owionięta duchem skrajnego klerykalizmu, a zarazem pełna ambicji politycznych, rozżeganych w niej podszeptem jezuitów, zapragnęła ze swego klasztoru rządzić losami Francji. Zamierzyła jednakowo nie dopuścić do powrotu wpływów partii Choiseul‘a, jak położyć tamę wpływom kliki „tej dziewki Dubarry“: usunąć d‘Aiguillon‘a, Terray‘a i Maupeou. Wyjednała od ojca uroczystą przysięgę, że nie powtórzy się nigdy w dziejach Francji skandal podobny do małżeństwa króla Ludwika XIV z panią Maintenon, która „zresztą nabożnością swoją odkupiła wiele, gdy ta brnie z grzechu w grzech
Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.