— Okropna! — szepnęła Chon.
— Nie! nie... nie to!
— Czarująca! — rzekła na głos Chon.
— Czarująca! — powtórzył król.
Dubarry zwyciężyła Luizę.
Niechaj czas działa, a korona francuska przeobrazi się tylko w szlafmycę, pokrywającą dwoje kochanków.
Pewnego dnia zameldował się w pałacu hrabiny komendant Bastylji. Zdziwiła się: czego może chcieć od niej?
Skłoniwszy się jej dwakroć nisko, rzekł:
— Hrabina raczy wybaczyć, że ośmielam się zjawić przed nią z prośbą od więźnia Bastylji... abyś raczyła go odwiedzić. Sam rozumiem niestosowność tej prośby, ale działam pod musem sumienia. Więzień jest umierający i pozwala sobie liczyć na to, że pani hrabina uwzględni jego życzenie wysłuchania kilku słów, które jak twierdzi — musi powierzyć ziemi, nim pójdzie na sąd Boga.