Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

przez poręcz. Zawołała. „Markizie! co za miny stroisz?“ Nie odpowiedział. Trąciła go ręką. Tknięty paraliżem padł martwy u stóp króla!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W post roku 1774 padły z ust opata wyrazy, jakoby wzywające króla przed trybunał Boży: „Za dni 40 Niniwa będzie zburzoną!“ — proroctwo Jonasza.
Przesądna, jak wszystkie służebnice miłości, pani Dubarry, miotana złowrogiem przeczuciem, powtarzała co dnia wielokrotnie: „Och! bodajby ten obrzydliwy miesiąc już raz minął!“... Obawiała się go, gdyż przepowiednia „Kalendarza Leodyjskiego“ głosiła na miesiąc Kwiecień tego roku: „koniec roli pewnej damy na dworze królewskim“.
Król jął przebąkiwać o możliwości swego zgonu i „o straszliwej odpowiedzialności, którą ponieść musi, zdając Bogu rachunek na tamtym świecie z użycia daru żywota“. Politycy, przeczuwając zawezwanie spowiednika, rozmyślali już o narzuceniu monarsze dostępnego intrygom duchownego, spowiadającego Marję Antoninę. Pani Dubarry wyczuwała, że grunt chwieje się pod nią; rozumiała, że zdoła się utrzymać, o ile pokona ciężki nastrój króla, wywołany wielkopostnemi kazaniami, i umyśliła rozerwać jego umysł projektem wycieczki do Trianon, gdzie na jej zlecenie przygotowywano się do odśpiewania nowej komicznej opery w ostatnim dniu kwietnia.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .