Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

Noc przeszła źle. Król bredził w gorączce. Nad ranem Lemonnier i La Martinière postanowili puścić choremu krew i zażądali konsultacji jeszcze z dwoma lekarzami. Król za radą Dubarry wymienił nazwiska Lory i Bordeu. Tymczasem wieść o puszczeniu królowi krwi zaniepokoiła dworzan, którzy zapełnili pokoje w oczekiwaniu na rezultat konsultacji czterech lekarzy.
Ci nie byli w stanie rozeznać choroby, ale zadecydowali drugi upust krwi na wieczór, trzeci na ranek następny. Wystraszony król mamrotał: „Trzeci?... Na co?... A czy drugi nie pomoże?“

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

„Trzecie puszczenie krwi“ — to był nie tylko znak, że choroba jest poważną. Był to apel, budzący w sercach będącej w rozsypce partji Choiseula powrót nadziei na zwycięstwo. Zaniepokojeni przeciwnicy wymogli na Lory, lekarzu faworyty, i Bordeu, lekarzu d‘Aiguillona, cofnięcie trzeciego zabiegu.
Po drugiem puszczeniu krwi, bardzo obfitem, król osłabł okrutnie. Po południu wezwał dzieci do łoża, ale nie był w stanie mówić. Dał tylko znak po półgodzinie, aby wszyscy obecni odeszli prócz księcia d‘Aumont. Ten chciał przyprowadzić do łoża królewskiego faworytę, ale dwaj lekarze sprzeciwili się temu surowo w interesie spokoju chorego.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .