Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

promyk życia, a przynajmniej stwierdzić ukośnie przed światem jej ostawanie się w łaskach. Kamerdyner Laborde, kupiony przez d‘Aiguillona, sprzyjał hrabinie, usunął wieczorem inne czuwające osby, wprowadził panią Dubarry do sypialni chorego. Lecz pognębiony król był obojętny na wizyty miłośnicy, która bohatersko narażała swoje piękno w zetknięciu się z jadem ospy.
Zaciekła walka wywiązała się pomiędzy partjami Anti-Dubarry‘stów i Dubarry‘stów w sprawie udzielenia królowi Św. Sakramentów. I dziw! — paradoks sytuacji — partja filozofów, niewierzących, torująca drogę Choiseul‘owi, nalegała na spowiedzi i namaszczeniach; przeciwnie, d‘Aiguilloniści, stronnicy nabożnisiów, protestowali przeciw temu z całą mocą. Tamci liczyli, że arcybiskup Paryża zwróci myśl Ludwika na tory odkupienia grzechu zmysłów; ci znowu nie chcieli rozwiewać jego iluzji, pragnąc, aby... swój „grzech“ jaknajdłużej zatrzymał przy sobie...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W niedzielę 1 maja lekarze staczali formalny bój ze sobą o metody leczenia. Kiedy jeden z nich ozwał się o jakimś leku: „król powinien użyć go“ — umierający otworzył oczy i z przekąsem mruknął: „Powinien! powinien!“... Majestat absolutyzmu jeszcze burzył się przeciw powinnościom.
W poniedziałek 2 maja, nagabywany przez Choiseul‘istów arcybiskup Paryża zjawił się na