Strona:Leo Belmont - Królewska miłośnica.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.
Węglarz.

Szalała z gniewu i rozpaczy. Czuła obrzydzenie do tego towarzystwa, do króla, który — tak się jej zdawało — publicznie wobec dworaków swoich ją zelżył. A zarazem brała ją rozpacz: Ludwik oprzytomnieje dziś, jutro, nie przebaczy jej despektu, zuchwałej ucieczki — przepędzona będzie z dworu; jej sen królewski pierzchnie, czeka ją nicość...
Popędzała konia spicrutą. Biegł coraz prędzej. W głowie zawracało się jej od tego pędu — i od szampana, który teraz wywierał swój spóźniony wpływ. Poweselała naraz w biegu, puściwszy cugle koniowi i mknąc na przełaj łąki w świetle słońca, śród aromatów wiosennego powietrza. „Ej! wszystko mi jedno... Jest życie i poza tym zdechlakiem“ — pomyślała o królu...
Naraz przypomniały się jej czarujące blaskiem oczy Aiguillona. Nigdy nie patrzył tak na

5