tację... Zrywał się z pościeli... potem opadł na poduszki; chrypiał, rzężał, wypuszczał świszczący ciężki oddech przez nos owrzodzony, przez rozwartą czarną jamę ust...
Zaczęła się agonja.
Jeszcze w ostatnich chwilach w bełkocie gorączki uwyraźniało się jedno, powtarzające się ustawicznie pytanie:
— Dlaczego odeszła?...
Jeszcze przez dwa dni tliło się światełko życia w bezprzytomnym mózgu — i zgasło. „Tylko ci, co są z tamtej strony życia, mogą tego żałować!“ — streścił opinję o nim współczesny złośliwiec. Wyjątkiem był ten dworak, który wyraził się: „Potem, gdy król umarł, można wszystkiemu uwierzyć!“
Ludwik XV umarł 5 maja r. 1774.
A w tydzień potem już faworyta otrzymała przez umyślnego posłańca z Wersalu list następującej treści z podpisem nowego ministra: