my, bujając się na jej palczastych liściach, widny był w szarym brzasku młody czubaty kogut, który wyzywająco rozpostarł skrzydła i piał donośnym głosem, jakgdyby urągał ziemi i niebu, kurom i wszystkim kogutom świata:
„Kikeriki!“
„Tak jeszcze nie układały się dotąd dźwięki w języku Kurów“ — zauważa objektywnie kronikarz indyjski.
Następnie podaje zarys żywota tego ptasiego ludu, sięgający czasów przeddziejowych, tonących niemal w legendarnej pomroce, dzięki czemu staje się jasnem i zrozumiałem dlaczego dźwięk: „kikeriki“ zdał się Kurom hasłem przewrotu, a bodaj wieszczbą strasznych epizootyj, pożarów w lasach dziewiczych, a może i zawalenia się całego świata!
Z tego zarysu wyjmujemy kawałek, ocalały przed zębami szczurów Brytańskiego Muzeum.
Oto co mówi ów ustęp:
„...w onym to czasie, gdy plemiona Kurów pędziły żywot zgoła barbarzyński, gdy sztuka pisania nie była znaną zupełnie, gdy najrozmaitsze koguty zaledwie zdobywały się na krótkie, urwane zdania, bez podmiotu i orzeczenia w rodzaju: „kriu-kriuu-kukriuu,“ gdy niewiasty nie umiały wcale poprowadzić najzwyklejszej towarzyskiej gdakaniny, gdy najczujniejsze indywidua budziły się najwcześniej o wpół do dziewiątej nad ranem, a piątej godziny porannej nie oglądały nigdy, gdy o północy milczały i drżały na całem ciele, nie umiejąc i nie śmiąc zadrwić z nieczystej siły zwy-