Strona:Leo Belmont - Kukuryku czy kikeriki.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.
—   12   —

cięzkiem pianiem, wołającem: „czuwamy!“ gdy samice wychowywały swoje dzieci bez żadnego systemu, zdając się raczej na instynkt, niż na zasady racjonalnej kurzej pedagogiki, gdy koguty szarpały się wzajem, wydziobywały sobie pióra i oczy, nie uznając żadnych prawideł pojedynkowych, ani nie wyczekując słusznego „casus belli,“ gdy nie znano racjonalnych małżeństw, spotykano się w miłosnym uścisku przypadkiem i rozchodzono się po nasyceniu zmysłów, nie uznając żadnych obowiązków moralnych, wynikających z takich spotkań, jednem słowem, gdy pędzono żywot w gnuśności, bezmyślności i rozpuście, nie podnosząc nigdy głów do góry i stale grzebiąc dziobami w śmietnikach, trawach i kupach, pozostających po przejściu zwierza leśnego — zjawił się naraz w narodzie mąż, który pchnął życie Kurów na nowe tory i mocą swojego genjuszu otworzył świetny okres dziejowy dobrobytu i cnót rodzinnych, wyżej nazwany pierwotną historyczną epoką „zgody i ciszy.“
Mąż ten zwał się „Kri-kri,“ lecz znacznie później, kiedy zapoczątkowany przezeń złoty okres rozwoju języka Kurów dosięgał szczytu, zyskał on wykształconej mowie wdzięcznych ziomków rozliczne miana: Ki-kur-gos,“ co znaczy „prawodawca,“ „Kur-ko-met,“ co znaczy „przyrzekacz raju,“ „Dżojsze,“ co znaczy „wybawca z niewoli,“ albo być może „wybawca z ciemnoty,“ „Kri-chri,“ co prawdopodobnie oznacza „nieziemski,“ lub „nadkurzy;“ wreszcie najpopularniejszą nazwą stało się: „Akor-ro,“ co znaczy „nauczyciel piania,“ lub „Pro-kura,“ co też oznaczać ma: „pierwszy, który nauczył piać.“ (Zresztą niektórzy indyj-