wspaniałą symfonię, która jest podwaliną kultury kurów: „ku-ku ry ku!“
Pierwszy raz usłyszano frazes takiej długości, tak pełny tak dźwięczny, tak czarujący serca, tak wstrząsający umysły.
Zdawało się, że katarakta spadła z duchowych oczu Kurów, że naraz zjawiło się w narodzie samopoznanie i samopoczucie, poznanie marności dotychczasowego dzikiego i materjalistycznego żywota i poczucie tych wielkich celów, dla których natura powołała Kurów do życia.
Od owej chwili, kiedy pierwszy raz wypianą została pieśń: „ku-ku-ry-ku“ lud Kurów liczy swoją erę...
Nikczemna żarłoczność szczurów Brytańskiego Muzeum stoi na przeszkodzie przedstawieniu w całej szerokości różnorodnej, bogatej, płodnej w następstwa, genialnej działalności cudownego koguta „Kri-kri-Ki-kur-gos-Kur-ko-me-Dżojsze-Kri-chri-A-kor-ro-Pro-ku-ra“.
Ale nawet te urwane strzępki, które ocalały przed bezmyślnością szczurzych zębów, pozwalają odgadywać, że nie było dziedziny życia praktycznego, sztuki i wiedzy, w której nie pogrzebałby dziobem swoim „Kri-kri“, a nie zostawił na niej piętna swojego geniuszu.
Niemi, z ustami otwartemi podziwem, stajemy wobec suchych i rzeczowych regestrów owej działalności, niekompletnych ze wskazanych wyżej powodów, i poprostu nie chcemy wierzyć, że wszystkiego tego dokonać mógł jeden kogut.