Strona:Leo Belmont - Kukuryku czy kikeriki.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
—   34   —

zgonem mnóstwa zacnych, dzielnych i uczonych kogutów, dodaje jeszcze poniżej po trzech wierszach kropek owe znamienne wyrazy, które przytoczyliśmy na wstępie:
„Niepodobna uwierzyć, że tyle krwi wyciekło z powodu kwestji, jak należy mówić: „kukuryku“, czy „kikeriki“ i t. d.
Piękną tę apostrofę, jak wiadomo, wywołała optymistyczna wiara w to, że w walkach „kukurekistów“ z „kikerikistami“ rodzaj koguci postępował naprzód, szlachetniał i stawał się coraz bliższym prawdy.

8. Zamęt pojęć i zaraza moralna.

Jest w tych słowach indyjskiego kronikarza wielkie ziarno słuszności: bezwarunkowo walka stronnictw w narodzie Kurów miała swoje dodatnie strony. Zrodziła ona jednak pewne zło, nie mówiąc już o wymordowaniu tylu sławetnych kogutów, które do dzisiejszego dnia w żadnym razie dożyć by nie mogły — zło bardziej duchowe i bardziej elastyczne, które szerzyło się i olbrzymiało, jak śnieżna lawina, spadająca z gór. Pokazało się, że są rzeczy, które niebezpiecznie jest zacząć krytykować, że krytyka rozumna prowadzi za sobą z konieczności krytykę nierozumną, która rozwija się bez końca, bez granic, nie ustając nigdy, niszcząc wszystko, niszcząc to, co... jest wieczne!
Oto przyczyna, dlaczego wielu czcigodnych członków „Kuruzji“ opierało się wszelkiej krytyce, nawet rozumnej, przeczuwając cudownym instynktem, że za rozumną nastanie niebawem nierozumna. Patrzyli oni na oficjalnie przyjętą naukę „Kri-kri“, jako na pewien skończony