Strona:Leo Belmont - Kukuryku czy kikeriki.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.




WSTĘP.
Tajemniczy rękopis sanskrycki.

Naturalnie!...
Dla ludzi przeciętnych, zwykłych zjadaczy chleba, dla figur, stworzonych na miarę krawiecką (a nie Fidyjaszową), dla indywiduów powszednich, pasibrzuchów, filistrów, obcinaczy kuponów, słowem, dla całej hałastry, nie posiadającej krzty zmysłu filozoficznego, kwestja, wypisana powyżej w tytule niniejszego studjum, jest kwestją nieznacznej wagi — mówmy odrazu całą prawdę: jest kwestją zgoła obojętną!
Boć w istocie czegóż żądać można od ludzi, którzy, zajadając jajecznicę, nie zastanawiają się nigdy nad tem, że zniszczyli w jednym momencie cały szereg pokoleń kurzego rodzaju? od ludzi, którzy smakując pulardę i mlaskając językiem, ani przez chwilę nie oddadzą się myśli, iż oto mają przed sobą na talerzu zwłoki kurczęcia, które niedawno jeszcze biegało po podwórzu, grzebało w śmietniku, spieszyło na wołanie koguta, dzieliło się znalezionem ziarnem z towarzyszkami, słowem, czuło i myślało, — jeżeli nie tak abstrakcyjnie, jak ongi Gaudenty Pikulski, — to w przyzwoitych granicach kurzego poznania?!
Ale co mnie dziwi i — powiedzmy poprostu — oburza, to ten fakt, że nawet uczeni ludzie dotychczas nie zwrócili żadnej uwagi na powyżej postawioną kwestję, jakgdyby „kukuryku“ i „kikeri-