Strona:Leo Belmont - Kwestia żydowska.djvu/30

Ta strona została przepisana.

brzmiałby wyraźniej. Chodzi bowiem o to, że można było powołać się poprostu na jasne orzeczenia konstytucyjne, nie określające miejsca dla siedzących części organizmu — naprawo, lub na lewo — w uczelniach dla wszystkich, co, składając czesne, poszukują uczciwie wiedzy i pracy umysłowej w zakładach naukowych Polski.
Można było wprost powołać się na wymowne protesty czcigodnych profesorów przeciw hecom i awanturom żółtodziubów, despozytujących władze szkolne pod pozorami pracy dla Polski — na szlachetne i mężne głosy, na mądre i dostojne oświadczenia profesorów Michałowicza, Kotarbińskiego, Ganszyńca, Kriedla i innych, ludzi, będących chlubą nauki polskiej i chwałą Wszechnic Warszawy, Wilna, Lwowa i Krakowa. Wszyscy oni podnieśli głos w obronie najszlachetniejszych tradycyj Polski, celowych przeznaczeń zakładów naukowych, powagi władz szkolnych, wreszcie ideałów najszlachetniejszej części młodzieży — tej, która chce się uczyć w Polsce i dla Polski, a nie siedzieć po stronie prawej i bawić się w politykę, okładając pięściami i kijami bezbronnych kolegów i koleżanki! Jeden z tych profesorów, Kotarbiński, mimo poczesnego wieku, zmusił siebie do wykładów „stojąco, dopóki średniowieczne zarządzenia ghettowe nie zostaną zniesione“.
Jeżeli tą drogą niepoważną młodzież pójść zechce, terroryzując kolegów, — lepszych Polaków i broniących swojej godności ludzkiej semitów — a na tej drodze dobijać się zechce posunięć od „numerus clausus“ do „numerus nullus“ — to rozdźwięk na terenie uniwersytetów i szkół nie ustanie ani śród młodzieży, ani śród profesorów. Zagrożenie zniesieniem autonomii, trwałym wkroczeniem policji na nieprzyzwoity teren stałych burd, oraz zasadą mierzenia metod ulicznikowskich na uczelniach taką miarą, jaką mierzy się, lub mierzyć powinno, zwykle burdy uliczne, dokonywane bez ochronnych czapek akademickich, byłoby godniejszym upomnieniem ze strony wielkiej partii politycznej, niż obecne żądanie jednolitości orzeczeń władz szkolnych, bez wskazania, jak i dla jakiego porządku łączyć się mają solidarnie. Posłuszeństwa oczekiwać może i musi tylko prawo — kierowane rozumem i ideałem moralnym. A tego u nas nie brak.