Pewnego dnia djabeł postanowił zakpić z Warszawy, Stworzył psa białego, jak śnieg — kształtów olbrzymich, pięćkroć większego, niż wypchany żubr, stojący w przedsionku Brystolu — i puścił go na Krakowskie Przedmieście.
A na szyi zawiesił mu tabliczkę, na której nic nie napisał.
I pies jął biegać po całej Warszawie.
A kiedy szczekał przy rogatce Belwederskiej, to trzęsły się drzewa w Ogrodzie Saskim i odpowiadały echem ostatnie domy na Nalewkach.
I pies ten rzucał postrach na ludzi.
A pierwszy przeląkł się współpracownik „Nowej Gazety“ i napisał:
„W Warszawie pojawił się duży czarny pies wielkości Filharmonji. Myśmy go pierwsi spostrzegli. Górą postęp! Na tabliczce ma napisane: Konstytuanta. Jest bardzo trudny do złapania, nawet gryzie — ale obiecał dać się złapać na Nalewkach, nocy księżycowej, przy pomocy rzezaków postępowo-demokratycznego wyznania“.
A drugi przeląkł się współpracownik „Gońca“; uciekając przed psem, upadł, złamał nogę i napisał nazajutrz:
„A nieprawda! Myśmy przelękli się pierwsi. I zaczęliśmy biedz za psem. „Nowa Gazeta“ oszukuje publiczność, pisząc, że pies jest czarny. Radzilibyśmy tym panom sprawić sobie okulary. Pies jest najwyraźniej koloru zielonego. Nie jest tak wielki, jak Filharmonja. Jest mniejszy od domu Grancowa. Nosi tabliczkę, na
Strona:Leo Belmont - List do uroczej wdówki.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.