Do pokoju dziecinnego, w którym ukryła się Joanna, wbiegł chłopiec, mogący liczyć lat czternaście, przecie wzrostem nie wiele wyższy od niej. Niezmiernie wytworny, obcisły strój tylko uwyraźniał brzydotę jego twarzy i niedorozwój budowy ciała. Na ustach jego przewijał się ciągle grymas, jakby znamionujący początek płaczu. W ciemnych oczach pojawiały się chwilami iskierki wybuchowego gniewu — niemocnego wobec tej płaczliwości. Chorowity z natury chłopiec był siostrzeńcem pana Lenormant de Tournehem i zwał się Lenormant d’Étioles. Osierocony w dzieciństwie znajdował się pod opieką swego wuja, który kochał go raczej z obowiązku krwi, upatrując w nim jedynego dziedzica swego wymierającego rodu, niźli z przekonania o jego wartości duchowej. Wątpliwem było, czy ten psujący się odprysk ongi rycerskiej rodziny potrafi odświeżyć jej tradycje, zresztą świetniejsze w wyobrażeniu pana de Tournehem, niż we wspomnieniach wszystkowiedzącej arystokratycznej opinji.
Ta opinja nie przeszkadzała jednak wujowi układać wraz z panią Poisson kombinacji, w której małżeństwo pomiędzy rzekomą córką pana Poisson, a młodym Lenormant d’Étioles miało przynieść Joannie tytuł szlachecki, przenieść na nią wspólnością małżeńskiego