Strona:Leo Belmont - Markiza Pompadour miłośnica królewska.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

— jako nagrodę jego zasług i poprosisz w mojem imieniu, aby był ostrożniejszy w piórze ze względu na siebie!“
„Zaraz to uczynię.“
„I powiesz mu, że Encyklopedja została zwolniona od konfiskaty. A co porabia ,sowa‘?“ Tak nazywała Rousseau..
„Powiedziałem panu Rousseau, że pani wypuści swoim sumptem drugie wydanie ,Nowej Heloizy‘, jeżeli autor zgodzi się na wykreślenie zdania: ,żona węglarza jest godniejsza szacunku, niż metresa wielkiego Króla‘.“
„Cóż powiedział?“
„Jest to szaleniec. Ale ma przebłyski rozsądku. Wziął egzemplarz, wykreślił wyraz: ,Króla‘ i napisał ,księcia‘.“
„Doskonały!“ roześmiała się. „Chciałabym go przedstawić u dworu.“
„To niemożliwe. Nie ociosał się jeszcze i nie ociosa nigdy.“
„Szkoda!“
Chwila milczenia. Poczem pan Lebel:
„Przyniosłem pani ciekawą książeczkę. Niech pani to przeczyta.“
Podał jej wydaną w Londynie epopeję, parodję Woltera Pucelle d’Orleans“; wcześniej podkreślił ustęp, który przy czytaniu rzucił jej purpurę gniewu na twarz i przymglił łzami bólu jej oczy. Tak wyraźnie odnosił się do niej poprzez umyślny anachronizm:

Piękny los przypadł pięknej konkubinie.
Natura i sztuka kształciły jednako
Klejnot zamtuza i teatru, jako,
Że matka sprytem i rachubą słynie,