Zaczajona od lat dziecinnych choroba nagle ujawniła swoje oblicze, szła naprzód w przerażająco pośpiesznem tempie. Były to suchoty. Dawniejsza medycyna nie miała sposobów zdjagnozowania jej wcześniej. Teraz lekarze przejrzeli. Zatroskane wbrew wszelkim wysiłkom ich twarze mówiły: niema ratunku! Kaszel dławił markizę. W pozycji leżącej dusiła się. Siedziała stale w fotelu przy wielkiem oknie i śledziła melancholijnym wzrokiem pęd poszarpanych obłoków na niepogodnem niebie. O czem myślała?... Na pytanie pani Hausset, odpowiedziała: „Nie wiem sama!“ Ogarniała ją senność. Wyczerpany nieustanną gorączką myśli organizm domagał się odpoczynku. Odwracała się od gorzkich zawodów przeszłości — zobojętniała na teraźniejszość — wiedziała, iż nie ma przyszłości. Duma jej marzeń złożyła broń wobec powagi zbliżającej się śmierci...