Strona:Leo Belmont - Markiza Pompadour miłośnica królewska.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

w nią szykaną, trafiającą do jego ironicznego usposobienia. Wiedziała, że od chwili, gdy będzie się bawić tem, co było dla niej raną — jej powaga będzie zachwianą, a z nią i miłość Króla.
Jak dotkliwemi były te piosenki, które obiegały stolicę i prowincję, a rozpowszechniane były przez dwór i na dworze, niechaj zaświadczy przekład jednej z nich, osobliwie popularnej, błyskotliwej w formie, niecnej treści, obliczonej na zbuntowanie Króla przeciw więzom jej miłosnego czaru. Rachuba była niezdarna, bo — jakkolwiek pani de Pompadour często zapadała na zdrowiu i wyglądała wówczas gorzej — niezwalczony urok w istocie młodej kobiety przeczył bezsilnej karykaturze. Prawda satyry, podkreślającej luki Skarbu, trwonienie bogactw na kosztowne pałace dla faworyty, wyposażenie rodziny Poissonów: przywróconego do łask królewskich ojca i popychanego na szczyty brata, bezwzględne poddanie się Króla władzy kochanki, wyprzedawanie dostojeństw i płaszczenie się chciwych a zubożałych dworaków przed „nielegalną“ panią Wersalu — mieszała się tu z takiem bezczelnem zapoznaniem nieśmiertelnych walorów jej urody, wysokich zalet umysłu, czarów bogatej duszy, prawowitości rozkazów natury genialnej, przerastającej otoczenie, i jej naprawdę głębokiego przywiązania do Monarchy oraz pracowitej myśli o kulturze krajowej i sławie Francji — że tę piosenkę bezzębnej nienawiści godziłoby się rzucić w błoto niepamięci, gdyby to błyskotliwe powiązanie prawdy z fałszem nie było znamienną charakterystyką nastrojów czasu jego śmiałości i zuchwalstwa, dumy i niewolnictwa, odwagi satyrycznej i anonymowej podłości, swawoli i sarkazmu.