Strona:Leo Belmont - Odkrycie policyjne.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

używanych do damskich konfekcyi — przewiązane kilkakroć szpagatem i zalakowane w kilku miejscach. Na białej pokrywie pudełka widniał napis czerwonym atramentem:
Na wypadek mojej nagiej śmierci błagam osobę, która znajdzie to pudełko, aby spaliła je natychmiast, nie rozwiązując“.
Czto eto? — zwrócił się prystaw do literata.
Oczy literata utkwiły w napisie na pudełku. Był blady śmiertelnie. Wargi jego drżały.
W jego własnym domu — w domu pełnym zawsze wesela — jakaś niepokojąca tajemnica zajrzała mu szyderczo w oczy.
Jej ręka — ręka rozkosznej trzpiotki — napisała wyrazy: „nagła śmierć“.
„Błagam spalić!“...
Dlaczego?..
Jakby ołowiem napełniła się atmosfera eleganckiego buduaru...
— Tego... tego... ruszać nie można... — bełkotał. To przyjaciółka mojej żony... powierzyła jej... Tajemnica prywatna... Tego my nie możemy otworzyć... Napis!.. napis!.. Tu z pewnością nic politycznego niema...
Tajny policjant patrzył na „prystawa“ świdrującemi oczyma...
Prystaw rozwiódł ręce:
Musimy... my musimy... Pan może nie patrzeć... Jeżeli nic niema, niech pan będzie spokojny... nie zabierzemy... Tajna przyjaciółki pańskiej żony będzie przez nas poszanowana...
Szpicel już trzymał kozik na pogotowiu. Szpagaty pękły... W pudełku było mnóstwo porządnie ułożonych listów w paczkach, przewiązanych kolorowemi wstą-