Strona:Leo Belmont - Opowieść prostytutki.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.




Jak trudno żyć!
(Z mojej teki).

MOTTO.  Gdzież jesteś rozsiewający mroki Erazmie Rotterdamski? Gdzie ty płomienny a subtelny snycerzu Benvenuto Cellini? Gdzie ty wcielenie mnóstwa geniuszów, szlachetny Leonardo da Vinci? Gdzieżeś twórco najwdzięczniejszych linii w marmurze, Praksytelesie? Gdzie ty nieustraszony mężu żelaznej ręki Getzu von Berlichingenie...
Wszędy marzy mi się duch wieszczy Laokoona, męczeńsko śmiertelnemi sploty wężów opasany...


Jak trudno żyć! — jak trudno żyć!
Coś mąci plany me najczystsze...
Gdzie zwrócę swój pracowny szał,
Tam mocno siedzą inni „mistrze“...

Filozoficznem dziełem swem
Chciałem oświecić umysł... chamski
Nie powiem czyj... Wyprzedził mnie
Filozof Erazm Froter damski!

Snycerstwa-m jął się wówczas... Ach,
Niech mnie za zmienność nikt nie wini!
Rzuciłem je... konkurent zgniótł
Cny Napewnuto Bezczelnini!

Malarzem byłem... krótki czas...
I tu przeszedłem dolę twardą,