Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

że wolno jej marzeniem sięgać aż do łożnicy królewskiej — niezależnie od tego, iż przygodne eskapady miłosne Ludwika XV były tajemnicą publiczną, a kariera mieszczanki, pani Pompadour, naówczas raczej starzejącej się już władczyni Francji, niźli faworyty, stała u kresu — to napozór „nieopatrzne“ słowo zmąciło sny przyszłej pani Dubarry. Otworzyło przed nią nowe widoki, jako możliwość — nakazało jej ambicjom szanować się bardziej, piąć się wyżej. Jeżeli nie król, to jakiś książę, markiz, czy hrabia, narzucił się jej wyobraźni — już nie jako fizyczny arendator jej wdzięków na chwilę, lub na dni parę, czy kilka miesięcy, lecz jako stały amant, lub — kto wie? — małżonek. Dba o siebie coraz bardziej — nie tylko o pielęgnowanie piękna ciała, o smak stroju, lecz o rozwój talentów pociągania ludzi, o styl mowy, o wykwint ducha. Przypatrzyła się bacznie arystokratycznym damom w magazynie mód pani Labille i w perukarni Lamet‘a — przypomina ich ruchy i naśladuje ich szyk doskonałą pamięcią malarki-obserwatorki.
Zapuszczając z konieczności zasłonę na następny sześcioletni okres jej życia, a to z braku materjału historycznego, dotyczącego tej epoki, mamy możność upewnienia się o cudzie tej przemiany na podstawie trzech listów, które jedynie ocalały z tego czasu, niewątpliwie w bogatszą obfitującego korespondencję.
Jakże subtelnie pisze w jednym z nich do pana Requetes, odpowiadając na jego pytanie, czy się jej spodobał, i mimochodem stwierdzając, że