Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

nej i gestów córki kucharki. Ale jej wesołość jest tak zabawna, gniew tak niedotkliwy, że te śmiesznostki dodają jej oryginalnego uroku.
Kiedy hr. du Barry decyduje się ją pokazać na publicznych występach w swoim salonie, wywołuje ona zachwyt ogólny jedwabistemi włosami, barwy popielatej, wijącemi się, jak u dziecka. Mówiono o nich, że są to włosy „najbardziej blond i najmiększe na świecie”. Układając się w kędziory ponad pogodnem czołem, nadawały jej słodki wyraz ostającego się zawsze dziecięctwa małej dziewczynki, którego mogła jej pozazdrościć niejedna dojrzała piękność kobieca. Czarującym kontrastem do tych słonecznych włosów były mocno ciemne, wspaniałe łukowate brwi. Jej błękitne, jak włoskie niebo, oczy nigdy nie odmykały się w pełni, a to połowiczne zamknięcie sprawiało wrażenie zmysłowego rozmarzenia odaliski. Subtelnie zarysowany „impertynencki“ nosek czarująco kłócił się z łagodnym uśmiechem drobnych listków róży — ust. Jej cerę określano wówczas, jako „różę, utopioną w mleku. Szyja przypominała wzory rzeźby antycznej... Ręce, nóżki, ramiona „czarowały tysiącem piękności. Zdaniem czasu posiadającego smak wyborny, Dubarry była symbolem młodości, zeszłą z Olimpu na ziemię Hebe... Szedł od niej jakowyś blask olśniewający woń upajającą.
Ci, co widzieli jej portrety, malowane przez mistrzów w epoce późniejszej, przypominali słowa Woltera: „Oryginał stworzono dla bogów!“